Forum Doceniamy Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

wybielanie, wampiry, gender i literatura popularna
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Doceniamy Strona Główna -> Rozmowy oceniających
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
l-e-l
błędny ogniczek
błędny ogniczek



Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:11, 01 Wrz 2013    Temat postu:

Ja się w takich kwestiach nie mylę - piękne, piękne... ee... piękny szablon :-D Ale skłamałam. Nie dodałam tylko ze względu na klaty, chociaż głównie. Macie też bardzo fajnie opisy preferencji, a ja zazwyczaj wymiękam już na opisach.

Wybielanie czarnych charakterów - racja. Ale znowu - czy tak nie było w Zmierzchu? (przepraszam, że wyciągam takie brudy, ale mój czyn serio jest spóźniony - właśnie przechodzę oburzenie na te słynne patologie). Zły wampir, potwór i w ogóle (a przynajmniej autorka tak bardzo chciała go przedstawić), a tu pod wpływem mdłej, przeciętnej bohaterki zmienia się w ideał. To ona zauważa w nim dobro! (gdyby chociaż nie świecił...). Może ałtorki uznały, że to one zobaczą w innym fandomie, w Draco!, dobro. Ale to też dziwne, bo Draco był raczej frajerem, który chciał zadowolić ojca, a nie jakimś badassem... Ale oczywiście - walić kanon! Draco - sexy blondas!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
isamar
grupa trzymająca władzę
grupa trzymająca władzę



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:18, 01 Wrz 2013    Temat postu:

E tam, Draco był wybielany na długo przed Chedwardem. (Edward jako taki nigdy nie było zły, nie oszukujmy, co najwyżej zbyt zarozumiały, żeby pójść z jakąś dziewczyną na randkę, ale to wszystko, co mu zarzucano.) Po prostu moda wróciła. Widać jest w nim coś, co sprawia, że młode dziewczęta pragną uszczęśliwić Draco, a ponieważ zły człowiek nie może być szczęśliwy - to by było niemoralne! - musi być dobry.

Swoją drogą, powinnam wiedzieć o tym znacznie więcej, sama go wybielam. Bo Draco jest taką biedną ofiarą przemocy rodzinnej, na dodatek został odrzucony przez Harry'ego, a on tylko chciał mieć przyjaciela i dumnego z niego ojca, prawda?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l-e-l
błędny ogniczek
błędny ogniczek



Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:40, 01 Wrz 2013    Temat postu:

Hm. No może masz rację. Niestety aż tak nie siedzę w tych blogaskowych tekstach, żeby móc przejrzeć, co tam w młodocianych głowach siedzi. Być może teraz się to zmieni i będę miała więcej na ten temat do powiedzenia (-:

Ja bardzo lubię wybielonego Draco z takiego drarry, które zdarzyło czytać mi się na Mirriel. Światło pod wodą? Ale tam może było łatwiej, bo tekst powstawał bodajże jeszcze przed piątym tomem - wychodziło tylko na to, że Dracze chciał zadowolić ojca, ale tak naprawdę nie był zły. A miłość Harry'ego dała mu sił, by sprzeciwić się Voldemortowi. Ach ta power of gay love... [Supernatural mode off] ;-D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylville
grupa trzymająca władzę
grupa trzymająca władzę



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mazowsze

PostWysłany: Nie 13:50, 01 Wrz 2013    Temat postu:

ale wampiry zostały wybielone już wcześniej [okay, przepraszam, mój konik, więc to chwilę potrwa, można ominąć ten akapit xd]. dracula - książkowy dracula - był przecież straszliwym potworem i w ogóle pretekstem do mówienia - a pfe - o seksie, więc jak tu można w ogóle go wybielać. no nie można, niewiasty mają drżeć i mdleć. film murnaua nic nie zmienił, było straszno i było nielegalnie, więc film spalono. browning w latach '30 nadal stawiał na straszność, ale dracula zaczął być przystojny. był wysoki, ciemnowłosy i po prostu miał drobny mankament w postaci kłów. i laserowych oczu. ale sceny z miną były na granicy scen romantycznych, jeśli w ogóle nie romantyczne - noc, balkon, te sprawy. ja się nie znam, ja średnio romantyczna jestem, ale przez wiele, wiele lat to była najbardziej znana wersja draculi, w końcu ksiażkę mało kto czytał. w latach '70 już widać to rozbicie na draculę strasznego [remake w reż. herzoga, gdzie dracula był personifikacją zarazy i naprawdę był zdołowany swoim losem, zresztą chyba moja ulubiona adaptacja] i draculę romantycznego [z frankiem langellą, w której dracula jest tajemniczym sąsiadem, uwodzi cudzą żonę, a potem próbują uciec wspólnie powozem, zresztą nie wiem, czy nie w biały dzień, bo tam sporo absurdów było]. ale dracula w wersji langelli nie miał już nic wspólnego z książkowym, jeśli nie liczyć nazwiska i tego, że pił krew, ale to nadal były sygnały - teraz jeszcze wyraźniejsze - to jest film erotyczny, a te kobiety zostawiają nudnych mężów dla seksu. a potem był oldman. i ja kocham oldmana, naprawdę kocham, ale od tego filmu zaczynam syczeć, prychać i w ogóle źle go znoszę. bo od oldmana do edwiczka to już tylko jeden krok, naprawdę. oldmanowski dracula przyjeżdża do londynu nie po to, żeby zawładnąć nad światem, nie szuka seksu, on chce miłości i to miłości jednej kobiety, którą będzie 'rhomantycznie' stalkerować, uwiedzie i zginie, by ją ratować.
książkowy dracula padłby ze śmiechu, ot.
a potem te romantyczne wampirki się już rozhasały na dobre, starczy spojrzeć na 'draculę: nieumarłego', który powstał niby na podstawie jakichś notatek stokera, a czytać się nie da, bo dracula kocha, dracula ratuje, dracula się poświęca, dracula ma ludzkiego syna... no czym to się od zmierzchu różni? hollywood wziął ten motyw, przegryzł i wyrzygał pluszową, różową pianę popkultury, która chce mrocznych nieznajomych, chce doznań, których nie da się załatwić na wyciągnięcie ręki i chce prawdziwej miłości. dracula oldmana jest niemal disneyowski - taki idealnie zaplanowany produkt. i dracula nie potrzebuje do zmiany bohaterki, potrzebuje wyimaginowanego uczucia do niej - bo przecież jej nie zna, kiedy się zakochuje na amen. ze zmierzchem jest tak samo - edwiczek potrzebuje tylko pretekstu, żeby zaloffciać się na amen, nie belli. bella go nie zmienia. bella nic nie robi. bella w ogóle nie ma znaczenia - tak samo jak ana w 50sog - jest tylko po to, żeby czytelniczki mogły chcieć nią być. i jest odpowiednio nijaka, żeby większość kobiet była w stanie wyobrazić sobie, że to one są na jej miejscu. kiedy autoreczki myślą o zmianie, sięgają po tę murnauosko-herzogowską wersję strasznego [i samotnego] wampira, żeby na własny użytek przerobić go na wersję langellowsko-oldmanowską [bo nazwisk reżyserów nie pamiętam, wiem, to wprowadza zamęt xd]. w końcu kobieta, która pozornie zmienia faceta/wampira albo która sprawia, że facet/wampir zmienia się dla niej w potocznym, hollywoodzkim sposobie myślenia jest warta więcej niż taka, która przychodzi na gotowe albo taka, która ma jaja stwierdzić 'sorry, nie pasujemy do siebie, ty się nie zmienisz, a mi nie pasuje, że robisz X/jesteś Y, musimy się rozstać', bo to nie jest happy end. happy end jest wtedy, kiedy wszyscy są szczęśliwi i całują się w deszczu/śniegu. jak w takiej bridget jones. [ja uwielbiam bridget jones, ale jest koszmarnie amerykańska, nawet jeśli autorka powieści jest brytyjką; dla porównania - w 'szwedzkiej bridget jones', jak nazwano film 'wspaniała i kochana przez wszystkich' bohaterka nie potrzebuje takiego marka darcy'ego, sama daje łupnia tamtejszemu odpowiednikowi daniela i b. zadowolona z siebie odchodzi w zachodzące słońce. ale to tak odległe od ideału hollywoodzkiego, że usa by pewnie nawet tego filmu nie kupiło]. także zmiany muszą być. no, powinny. w takim 50sog nie ma ŻADNEJ zmiany, nawet jeśli fanki upierają się, że jest. serio, tłumy kobitek chodzą po internecie i krzyczą 'no zobacz, w trzecim tomie jest zupełnie inny, taaaak się zmienił!', a mi ciśnienie skacze.
fenomen draco wziął się stąd, że felton jest relatywnie ładny [nie przystojny, on ma taką dzieciakowatą buzię], a w filmie kazali mu chodzić w gajerze. gajery działają na autoreczki jak nie wiem, więc to - samo to - im wystarczyło. nieważne, że draco nie miał kręgosłupa moralnego, że nie potrafił nawet mieć własnych poglądów, że przyjmował bezrefleksyjnie to, co mówił mu lucek. wszystko to nieważne. GAJER. on ma gajer, więc wart jest uwagi, a do tego odpowiednia kobieta może go zmienić. i podejrzewam, że była fala ffków, w których hermiona/ginny/luna zmienia draco i staje się dobry. a potem ktoś zauważył 'ale jak to, kobieta go zmienia? kobieeeta? tak być nie może!'. i draco zmienia się sam albo od początku jest zmieniony, albo zmienia hermionę/ginny/lunę, bo przecież wiadomo, że nie można pozwolić na to, żeby kobieta miała taką władzę nad samcem alfa i mówiła mu, jak ma się zmieniać. i na tym skończę, bo zacznę brzmieć jak anita xd ale serio, w fandomie jest tyyyle mizoginii. i to ona przyszła ze zmierzchu i z 50sog. nawet nie związku przemocowe czy wypaczanie romantyzmu [chociaż to też], ale jeśli zmierzch czy 50sog ma jakiś wkład w kulturę, to jest to krzewienie mizognii właśnie.

edit:
ojej, przez te wampiry jestem opóźniona w rozmowie xD
draco był może nie tyle ofiarą, co bezwolnie wpasował się w rolę, którą inni dla niego przygotowali. harry go odrzucił - okay, nie lubimy harry'ego, nawet nie próbujemy go przekonać. ojciec każe być śmierciożercą - okay, pewnie ma rację. draco jest po prostu kawałkiem plasteliny.


Ostatnio zmieniony przez sylville dnia Nie 13:52, 01 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l-e-l
błędny ogniczek
błędny ogniczek



Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:09, 01 Wrz 2013    Temat postu:

Tak, tak, ojej. Oczywiście. Anna Rice to też chyba sztandarowy przykład na rozegzaltowanego wampira, który gada o tym, jaki jest biedny i nieszczęśliwy, bo jest potworem. Czytałam ostatnio ciekawy artykuł o tym, że po Edwardzie ludzie boją się pisać o wampirach na poważnie, bo to serio już umarło - jedyne co nam pozostaje to komedie/parodie o wampirach. Chodziło mi nie o wampira, chodziło mi o szum, o popularność tej serii, o totalny szał na punkcie tego sparklącego adonisa, który jest potworem, a ona go zmieniła [jak to się mówi]. O to, że teraz znowu wróciło takie bum na gadanie o miłości, a nie jej analizowanie. Stąd powielanie tego schematu.

Ale dużo jest ciekawszy ten mizoginizm. Muszę nad tym pomyśleć, bo do tej pory brałam Bellę po prostu za puste naczynie, z którym łatwiej się identyfikować takiej 14-latce. I marzyć o mężczyźnie (wiadomo, nastolatka nie marzy o niczym więcej). Jeśli byłby to mizoginizm, to w takim razie ciekawe jest, że ludzie kompletnie tego nie widzą, a nawet przyklaskują.

Też bym wybieliła Draco, tylko dlatego, że nosi garniak. Ale, ludzie!, to tak bardzo wypruwa flaki z kanonu! Nawet nie mogę się zachwycać garniakiem, bo ciągle myślę: "Jaaasne, bo to właśnie włożyłby czarodziej ze starego rodu z obsesją na punkcie czystości krwi. Seems legit".

PS A ja Draculę Oldmana lubię. Jest tak kiczowaty i hollywoodzki, że aż przyjemny (-:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylville
grupa trzymająca władzę
grupa trzymająca władzę



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mazowsze

PostWysłany: Nie 14:36, 01 Wrz 2013    Temat postu:

wydmuch napisał bodajże w latach '70 albo wczesnych '80, że dracula był jednocześnie szczytem popularności wampirów i jej kresem, bo po draculi nie da się nic oryginalnego o wampirach napisać. chyba wdałam się z nim w bezczelną polemikę, bo o ile ma rację i w konstrukcji wampira raczej nic nowego albo przełomowego się nie wymyśli, o tyle samego wampira można wykorzystać fabularnie na tyle sposobów!
jeśli o rice chodzi - czytałam tylko 'wywiad...' i 'wampira lestata'. 'wywiad...' był zupełnie dobry, chociaż momentami miałam ochotę louisa walnąć czymś ciężkim, ale okay, rozumiem, to było metaforycznie o stracie dziecka, louis miał być nią samą, bla bla bla. okay. to też jest jakieś zastosowanie wampira, całkiem ładne i przemyślane. ale jak później w 'wampirze lestacie' zaczynają się przemyślenia dla samych przemyśleń... ja lubię przemyślenia, ja naprawdę je lubię. ale przez całą książkę on tam - o ile dobrze cytat pamiętam - 'choruje na śmierć' i z tego przestaje cokolwiek wynikać. jedno zagranie taką kartą jest w porządku, ale ciągnięcie tego nie wiadomo jak długo sprawia, że traci to swój wyraz. nie wiem, nie miałam odwagi czytać dalej.
jeśli chodzi o to, że ludzie się boją pisać o wampirach - coś w tym jest. pojawia się pełno wampirów rozerotyzowanych [thomas z harry'ego dresdena, cały nurt wampirzej erotyki, bla bla bla], a nawet te, które mają fabularnie inne zastosowania, są na siłę wtłaczane w ramy seksualności i w nich zamykane [fandom southern vampire mysteries, że *wyjątkowo* nic nie powiem o serialu, bo miałam właśnie jeden monolog, nie chcę wpadać w drugi xd]. w którymś momencie miałam zamiar napisać prześmiewczo o gościu, który został wampirem przez przypadek i który nie chce nim być, chce wrócić do mamusi i zjeść rosół, ale potem uznałam, że to nie ma sensu i człowiek kamieniem rzuci, a w wampira trafi.
i ja wiem, wiem, że nie o wampira chodziło, ja tylko zrobiłam wieeelkie koło, żeby przejść do tego, co tak naprawdę w edwiczku ludzi kręci. nie to, że sparkluje przecież, tylko to, że jest wyżej w łańcuchu pokarmowym, że ma marmurową klatę i że żyje wiecznie. co czyni go automatycznie bardziej wartościowym stworzeniem. no i dalej mówię, że ona go nie zmienia xd wręcz przeciwnie - to ona chce się zmienić dla niego, bo tak właśnie chce kultura popularna.

kiedy patrzy się na bells, trzeba mieć świadomość trzech rzeczy: (a) stworzyła ją kobieta po filologii angielskiej, (b) stworzyła ją mormonka i (c) meyer chyba wprost przyznała, że wyobrażała sobie siebie w roli bells. czyli to nie kura domowa, która nie wie, co pisze; kobieta - teoretycznie - oczytała się w tym i owym. mogła to przepuścić przez swoje przekonania religijne (w końcu nie było np. seksu przed ślubem), które, wiadomo, musiały ukształtować jej psychikę, ale z całej tej mieszanki wyszło coś, co nie tylko miało przynieść jej pieniądze, ale z czym ona się zgadza i co uważa za faktycznie romantyczne. i to mnie niepokoi. zresztą to, że autorka 50sog też nie widzi w swoim tekście nic złego i w roli chedwarda wyobrażała sobie własnego męża, też mnie niepokoi.
w kwestii tego, czy ludzie widzą - wydaje mi się, że widzą i nie reagują, bo są przyzwyczajeni i/lub inaczej to interpretują. takie fanki 50sog wiedzą, że coś jest nie tak, po prostu chcą wierzyć, że Silna Kobieta sobie z tym poradzi, bo to nie tak, że może się z takiego związku wycofać, musi być Silna i tyle. zresztą pozwolę sobie podrzucić cytat z Jenny Trout, która analizuje 50sog w bardzo zabawny sposób [link widoczny dla zalogowanych]:
Jenny Trout napisał:
Ana believes it will be dangerous to tell her husband she’s pregnant, because in the past he’s admitted that he enjoys hurting her.
Let’s really sit and meditate on that thought a minute. I read a forum thread yesterday that a tweep passed on to me. Women were specifically discussing this chapter, and Christian’s reaction to the pregnancy. Many of them said that when Ana found out she was pregnant, they cried because they knew Christian was going to freak out and possibly hurt her. But the running theme through most of the discussion was that Ana is a strong woman, and she can handle Christian, and they so admired her for this. So, this whole time I’ve been thinking that women who love these books have been brainwashed by society into not recognizing abuse. I was wrong. They recognize that Christian is abusive. They just apparently think a “strong woman” can change an abuser.

skoro fanki 50sog widzą w anie Silną Kobietę, to naprawdę - czego my się spodziewamy. społeczeństwo ma tak skrzywione obraz... cóż, wszystkiego, że czasami aż się człowiekowi chce zawinąć w kocyk i zapłakać.
swoją drogą zawsze ciekawi mnie, ilu rzeczy ja nie widzę lub źle interpretuję, bo mnie tak telewizja nauczyła.

oj tam, jeden garniak nie czyni z plasteliny człowieka xd nie będę już mówić, który bohater literacki zawsze nosi garniak, a chętnie wepchnęłabym i jego, i wszystkie jego garniaki w płonący stos i zatańczyła na zgliszczach.

[a dracula z oldmanem jest taki... taki... jasne, oldman dobrze zagrał i w ogóle, ale ten scenariusz był tak koszmarnie niedraculowy, że aż mi jest smutno. no i o zbyt wiele rzeczy ten film w pracy obwiniałam, żeby teraz go oglądać i nie kręcić nosem xd]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l-e-l
błędny ogniczek
błędny ogniczek



Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:50, 01 Wrz 2013    Temat postu:

Dobra. Ja może zacznę tak: ANA ZACHODZI W CIĄŻĘ!? D: Co z zastrzykami antykoncepcyjnymi? Omg, omg! OMG! D: Biedne, biedne dziecko. Nie martw się, mały Christianoano, to nie twoja wina...

Ja lubię wampiry. Dracula Oldmana i Czysta krew to moje guilty pleasure (bo Czysta się popsuła). Wywiad na tyle mnie znudził, że nie sięgnęłam po dalsze części. Czytałam kiedyś blogasek, w którym wampir reagował na dzień tak jak człowiek na noc - nie widział dobrze, był ciągle zaniepokojony i oczywiście osłabiony. Umotywowane to było tak, że wampir kiedyś był przecież człowiekiem, więc jego budowa powinna być analogiczna do człowieczej. Podobał mi się ten pomysł, wnosił coś nowego. Teraz nic już nie oglądam, nie czytam, bo po kolejnym 'Twilight' for adults chce mi się wymiotować. Ale nadal się zgadzam, że nawet jeśli do konstrukcji wampira nic już ciekawego nie będzie, to w fabule może sporo namieszać (-:


Poczytam tę analizę (oceny ucierpią, noż kurde), wydaje się ciekawa. "Przeczytałam" (w zasadzie dokładnie tylko sceny seksu, bo były lolaśne) tylko jeden tom 50sog i jedno zdanie ze Zmierzchu (ale czytałam Antyzmierzch i oglądałam film xP), bo to tak potwornie nudne. Widzę jednak, że trochę Edziu namieszał w popkulturze. Jeszcze rozerotyzowanego wampira mogę zrozumieć, bo to wynik ewolucji (z pokurcza do Brada Pitta), poza tym picie krwi z szyi czy uda, to jednak jakaś pożywka dla sadomaso. Ale wkurza mnie to, o czym wspomniałaś - bo przecież on jest wyżej w łańcuchu pokarmowym, on jest czymś więcej niż człowiekiem. Christiano też jest takim małym bożkiem. Co prawda, jest człowiekiem, ale z drugiej strony - słynny, przystojny, władczy, bogaty (!).
O tym fenomenie na patologiczne związki chyba powiedziano już wszystko. W zasadzie nie mam więcej do powiedzenia. Kobiety są w naszej kulturze bierne, chciałyby nic nie robić i być adorowane przez adonisa. To chyba cały ten łańcuch powieści sentymentalnych, harlequinów. Teraz albo zaczyna się na to zwracać większą uwagę (wiadomo, kobieta też człowiek), albo doszło to już do takiego absurdu, że ciężko nie zauważyć tej całej toksycznej miłości. I że niby kobieta nie może funkcjonować bez mężczyzny?... Dla mnie 50sog mogłoby się skończyć na tym, jak ona od niego odchodzi - ale to mało hollywoodzkie zakończenie (ale o tym już wspominałaś oczywiście (-: ).

Co do tych garniaków. No widzisz - taki szczegół, a jak ładnie pokazuje, gdzie hollywoodzcy producenci mają świat, w którym się poruszają (byle widz poszedł do kina na ciacho w garniaku!) i jak rozpiernicza się całe podejście rodziny Malfoyów. Że niby Lucjusz by mu pozwolił? Że niby na Kings Cross się nie teleportowali czy coś? Jasne.
A plastelina może być naprawdę dobrym bohaterem (-: Zależy kto pisze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylville
grupa trzymająca władzę
grupa trzymająca władzę



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mazowsze

PostWysłany: Nie 16:23, 01 Wrz 2013    Temat postu:

no pewnie, że zachodzi xD co to za happy end bez dziecka, przecież james by na to nie pozwoliła. jej ffek musiał dokładnie odzwierciedlać wszystko, co działo się w zmierzchu. a jeśli chodzi o zastrzyk - cóż, jak to ana... przez bity tydzień kazała asystentce przekładać wizytę u lekarza, a potem oskarżyła asystentkę, że zrobiła to specjalnie. czy ktokolwiek spodziewał się, że będzie inaczej? xD

*prycha* czysta krew, pfff. oglądałam i mnie zamordowało. jestem natomiast serialowi wdzięczna po wsze czasy za to, że skierował mnie na serię książek, na podstawie których nakr... z których wzięto imiona postaci i nic więcej. bo książki są świetne. serio, gdybym miała kiedyś wylądować na bezludnej wyspie i mieć ze sobą tylko, no, załóżmy, że 50 książek, to wzięłabym je ze sobą.
umotywowanie z nocą dobre, bo mam wrażenie, że teraz co autor, to pomysł na wyjaśnienie tej kwestii. książkowy dracula mógł chodzić w dzień [i nie sparklował nawet xD], ale noc przyjęła się wcześniej, mniej więcej na tym samym etapie, na którym ustalono, że wampir nie może wejść za próg bez zaproszenia. w końcu w dzień były inne upiory, nie trzeba się w dzień bać wampirów xd a teraz jakoś od tej nocy próbuje się odejść - w zmierzchu jest sparklowanie, w pamiętnikach wampirów jakieś pierścionki czy coś, o true bloodzie nie wspomnę [w książkach wampiry są niezdolne do bycia przytomnymi w czasie dnia, te starcze mogą z trudem zostać obudzone i z wieeelkim wysiłkiem podjąć krótkotrwałe działania na rzecz ocalenia własnego życia, ale to tyle] - bo to strasznie ogranicza, jeśli autor chce zrobić z wampira głównego bohatera. ma tylko połowę tego czasu, który miałby, gdyby bohaterem był człowiek. i tu miałam się rozgadać o tym, czego to wampir zazdrości człowiekowi, a czego człowiek wampirowi, ale znów nie o tym mowa xddd

oj tam, oceny xd jenny trout jest zabawniejsza od większości blogasków. nie powiem nawet, ile moich ocen nie powstało na czas, bo siedziałam i ją czytałam.
jeśli chodzi o uwielbienie dla chedwarda - cóż, społeczeństwo sobie przecież i z tym radzi. panuje dość powszechne przekonanie, że bogaty może więcej [co niewątpliwie jest prawdą - pieniądze nie kupią wszystkiego, ale kupią wiele], więc dla ludzi z klasy niższej i - najbardziej - z klasy średniej taki chedward z helikopterem i milionami dolarów staje się półbogiem. nie musi stać wyżej w łańcuchu pokarmowym, wystarczy, że stoi o tyyyle wyżej w piramidzie społecznej. i nieważne, jaki jest, skoro tam stoi, to czyni go to obiektem pożądania. bleh.
nie, nie, nie doszło do takiego absurdu, po prostu teraz jest moda na gender i całą tę otoczkę. zaczyna się badać i literaturę popularną, i literaturę kobiecą [w rozumieniu 'kierowaną do kobiet' i 'pisaną przez kobiety'], ba, zaczyna się to badać równocześnie. i wychodzą takie kwiatki. w latach bodajże '80 najmodniejsze harlequiny były romansami historycznymi, w których bohaterkę w rhomantyczny sposób gwałcono. co książka, to gwałt. i wszyscy to czytali, bo 'to tylko romans', 'to tylko fikcja', 'co w tym złego?', 'przecież ona go kocha później/wcześniej'. [swoją drogą na to ludzie się znieczulili, bo w 50sog prawie nikt gwałtu nie widzi]. teraz zaczyna się mówić, że fikcja fikcją, ale komunikat i tak idzie, więc może nie należy uromantyczniać przemocy.

gdzie tam, lucek pewnie sam chodził w gajerze! xD poza tym w filmie jeszcze jakoś by to może przeszło, ale potem autoreczki zaczęły to rozdmuchiwać i robić z dracze drugiego barneya z how I met your mother, bo przecież gajer to jedyne, co może nosić arystokrata, człowiek z klasą, obiekt westchnień, bla bla bla. autoreczki - podobnie jak, być może, ludzie od kostiumów - nie czują świata, w którym się poruszają, na tyle, by odważyć się na wyjęcie bohatera ze struktur świata mugoli i włożenie go z pełną świadomością tego, co się robi, w świat magiczny. dracze nie może nie nosić gajera, bo wyobraźnia autoreczki nie sięga tak daleko, by zastanowić się, co nosili czarodzieje. wyobraźni autoreczki to nie interesuje. wyobraźnia większości autoreczek, które gloryfikują draczego, jest bardziej zainteresowana tym, co dracze ma pod gajerem, a nie tym, dlaczego nosi akurat gajer.
i jasne, plastelina może być dobra - kiedy przestanie być plasteliną ^^ chyba że ktoś pisze o bohaterze, którzy świadomie dostosowuje się do zmieniających się warunków i staje się - świadomie, podkreślam - plasteliną. ale taka plastelina to już nie plastelina, to cwany konformista xd
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l-e-l
błędny ogniczek
błędny ogniczek



Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:08, 01 Wrz 2013    Temat postu:

Znasz się chyba na tych genderowych sprawach, prawda? Proponowali mi iść w tym kierunku, bo mam na koncie całkiem udaną pracę o obcasach, ale nie lubię, w jaki sposób się o tym pisze (jakby z góry zakładało się jakiś wniosek i brnęło przez to cały artykuł/książkę). Ale może na złych badaczy trafiałam. Nawet nie potrafię ich nazwisk przytoczyć. Czytałam dobrą książkę o modzie. Ale mnóstwo okropnych wystąpień konferencyjnych.
Dla mnie te romansiki o idealnych adonisach są zwyczajnie nudne. Chciałabym przeczytać porządny romans (nawet o nastolatkach!) o zwykłych nieidealnych ludziach, którzy mają swoje problemy, swoje normalne tragedie. Ale nie. Normalne tragedie są mało angst. Trzeba angstować i popełniać samobójstwo, bo mnie facet rzucił. A drapał cię pies! Wolę już Żermoskiego i jego fantazje erotyczne.

Ojej, ja książek o Sookie nie czytałam. Przeczytałam pierwszy rozdział i wydawało mi się mdłe.
Nie uniknie się tego, że wampir jest teraz elementem popkultury radośnie obracanym przez autorów. Moje wampiry też są nieźle powykręcane na różne sposoby, ale mam wrażenie, że dodaję coś świeżego, więc o nich sobie piszę (-; Mnie bardziej od tego odchodzenia od palenia przez promienie słoneczne interesuje kwestia uprawiania seksu przez martwych ludzi. Jeszcze lasce da się tam coś wsadzić, ale jak martwego faceta, którego serce nie bije (a od tego się nie odeszło chyba), zmusić do powstania? No nie wiem... [ani słowa o jadzie!].

Teraz jakoś w TVN-ie puszczali HP i mnie wygonili z pokoju, bo za bardzo narzekałam na ten garnitur. No nie wiem - jakoś mnie to boli. Bo wydaje mi się znaczące. Co do ałtoreczek - noż, fantazje. Nie widzę tu nic więcej. Poza tym HP to wzięty tytuł, trzeba mieć na koncie jednego fanfika HP!
Ale ty chyba mówisz, że nie lubisz plastelin. Ja mówię, że to mogą być dobre postaci z dobrym konfliktem wewnętrznym. Manipulowane przez otoczenie, próbują się sprzeciwić, ale wciąż nie wychodzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylville
grupa trzymająca władzę
grupa trzymająca władzę



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mazowsze

PostWysłany: Nie 17:34, 01 Wrz 2013    Temat postu:

a gdzie tam, jak pisałam pracę, w której musiałam się oprzeć na kłosińskiej i jej wizji zębatych, wampirycznych wagin, to o mały włos tematu nie zmieniłam, ale nie po to caluśkiego grabińskiego kserowałam, żeby mnie jedna zębata wagina pokonała. nie, daleko mi do genderu wojującego czy genderu wierzącego w jakieś cyrki w rodzaju herstory czy co tam jeszcze. po prostu czuję się człowiekiem i uważam, że fajnie by było, gdyby wszyscy traktowali mnie jak człowieka, nic więcej. trafiłam w bodaj dwa fandomy, w których kobiety masowo hejtowały inne kobiety w ffkach, i to mnie przeczuliło na takie sprawy, ale w żadnym razie nie czuję się ekspertem i podejrzewam, że gdybym miała zbyt wiele badaczek podobnych do tej nieszczęsnej kłosińskiej czytać, to bym wymiękła, usnęła i w ogóle się poddała. trudno mi sobie wyobrazić, jak muszą wyglądać studia genderowe na PANie, zwłaszcza że na plakacie był bodajże freud, który w końcu z genderem ma tyle wspólnego, ile ja z baletem.
i pewnie, że normalne romanse - albo paranormalne romanse - są nudne. można je łatwo oceniać, ale gorzej z czytaniem dla przyjemności. jeden z tych fandomów, o których mówiłam, w jakichś 90% składa się z romansów i niczego więcej, nawet wątki sensacyjne autorkom nie wychodzą, więc jak uda mi się raz na tydzień znaleźć jednego update'a, którego chcę przeczytać, to jest cud. no dobra, te ich romanse wkurzają mnie może nie tyle nudą, ile niechęcią wobec kobiet, ale o tym już było i zaraz wyjdę na drugą anitę sarkeesian xD
w każdym razie ten przerost angstu jest skutkiem tego, że zwykły angst już nie działał. jak ktoś przeczytał dwadzieścia romansów, w których umiera dziecko - w końcu wydarzenie, które powinno być źródłem traumy dla bohaterów i przynajmniej trochę zasmucić czytelnika - to za dwudziestym pierwszym razem zacznie ziewać. no to autorki romansów dorzucą jeszcze trochę tortur przed śmiercią, wtedy w czytelniku znów się serce zakołacze, może nawet łzę otrze. więcej angstu jest wynikiem brutalizacji kultury - jeśli chce się wywołać w czytelniku emocje, a nie ma się zdolności, by zrobić to słowami [co w sumie nie jest takie proste, znam może ze dwa ffki-romanse, na których płaczę. zawsze.], to trzeba stawiać na takie stężenie brutalności, żeby przedarło się przez obojętność czytelnika i trafiło w coś, z czym się jeszcze nie oswoił, co nadal jest w stanie go szokować. ale mówię, ja widzę kulturę popularną w bardzo ponurych barwach xd
a żeromski był świetny! i fantazje fantazjami, mnie ujął przypisem w przedwiośniu xd

wszyscy wymiękają przy pierwszym tomie książek o sookie. jest bardzo, hm, amerykańsko małomiasteczkowy. w miarę rozwoju serii akcja - i przede wszystkim: bohaterka, bo w pierwszym czy drugim tomie sookie jest taka biedna, że nic tylko ją przytulić, a potem snuć długie opowieści o tym, że świat jest okropny, jakby sama o tym nie wiedziała xd - staje się dużo dynamiczniejsza, zagadki lepsze, a postaci... no, miodzio. ale mogę być uprzedzona, bo ja mgr o tym pisałam xddd
i wiadomo, że przeżuwania przez kulturę popularną się nie uniknie. ba, wampir się w kulturze popularnej narodził w końcu, więc wyciąganie go za uszy i zamykanie w wysokiej byłoby bardzo nie w porządku, choć parę osób próbowało. z różnym skutkiem. bo takiego 'wampira' reymonta to ja bym do popularnej jednak wrzuciła, nieważne, co tam sobie o wampiryczności londynu mówił.
a kwestii wampiry-a-seks nie podejmowałabym się wyjaśniać. w serii o sookie samo poruszanie się wampirów jest wyjaśnione magią, więc pewnie ich zdolność do aktywności seksualnej byłaby wyjaśniona w ten sam sposób. dracula nie miał takich potrzeb, krew mu wystarczała i na jedno wychodziło xd może i tędy droga, ale jak wtedy te wszystkie wampiry w romansach by się odnajdowały? co z takim bractwem czarnego sztyletu, które opiera się chyba głównie na seksie? no i na tym, że bohater jest w barach dwa razy szerszy od bohaterki. ktoś to zilustrował i nie mogę się przestać śmiać, ilekroć o tej serii pomyślę [bo czytać nie miałam odwagi, taki zmierzch dla dorosłych]. także przez wzgląd na fantazje erotyczne czytelniczek i autorek - magia! xd

ojej, ja szóstkę widziałam chyba tylko raz, jak na premierze byłam, i myślałam, że nas z kina wywalą, jak się lyśka zaczęła z gajeru chichotać. jak znam siebie, to mogłabym nie zauważyć, ot, detal taki.
ja nie widzę określenia 'plastelina' i 'dobra postać' w jednym zdaniu po prostu. okay, masz rację, konflikt wewnętrzny można z nich wyciągnąć niezły, ale... dobra, nie lubię plastelin, po prostu nie xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l-e-l
błędny ogniczek
błędny ogniczek



Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:17, 01 Wrz 2013    Temat postu:

A więc to tak! :-D
Kłosińskiej niestety nie znam i mówię niestety, bo zębate waginy musiały być mocne. Nie no jasne - kobieta też człowiek. A propos genderu - uwielbiam Komornicką, ona o tym pisała i do tej pory zamyka się ją w tej otoczce płci. A ona chciała być i kobietą, i człowiekiem. Bo tego statusu ludzie mężczyźni (nie tylko mężczyźni) jej odmawiali. Potem - wiadomo - uznała, że tak się nie da - zażądała prototypu. Potem stała się mężczyzną i z jej twórczości wynika, że się uspokoiła. Piszę o tym, bo chyba nadal coś takiego pokutuje. Mężczyzna w literaturze może być wszystkim, a kobieta jest kobietą (te wszystkie prace pt. "Obraz kobiety w literaturze", o mężczyźnie nie ma wiele takich prac). I tu okropnie przeskoczę do Martina (bo akurat czytam ostatni tom) - zauważyłam, że to chyba pierwszy pisarz fantasy (przynajmniej z tych znanych mi), który pisze o kobietach ludziach. One mają motywacje własne, ambicje inne od posiadania mężczyzny. Oczywiście Dany idzie... ścianę jej smoczą krwią wysmarować, ale chciałam powiedzieć, że chyba coś dobrego się stało (-:
Kobiety chyba w ogóle nie lubią innych kobiet. To smutne. Rozmawiałam o tym kiedyś z kolegą. On mi powiedział, że naprawdę ma w poważaniu, jakiej płci jest autor książki, nawet lubi kilka autorek. Kiedy rozmawiałam o podobnych sprawach z koleżankami - mówiły, że wolą czytać mężczyzn, że baby piszą sentymentalnie i tylko o facetach i seksualności.
Ale na dziwny temat zeszła rozmowa, dzięki Bogu, piszę z adminką (żeby mnie tu nie wyrzucono za offtopy ^ ^").

Również mam słabe mniemanie o współczesnej kulturze. Im dalej (im wcześniej?), tym literatura wydaje mi się bardziej nastawiona wyłącznie na budowanie jakiegoś wrażenia. Żeby zszokować, ale tak - po bandzie, jak najprościej, żeby się nie napracować. Z brutalizacją też się zgodzę. Ja jestem człowiekiem wrażliwym, mnie zawsze będą bardziej przerażać, niż brzydzić, opisy wymyślniejszych powodów angstów, ale nadal - angst, bo facet cię zostawił? Nuuudy.

Żeromskiego nie trawię. Nie mogę. Zaczęłam czytać na egzamin Wierną rzekę - to było zabawne! (-; To mi się podobało. A druga połówka bohatera (bo u niego musi! m-u-s-i!) była całkiem dynamiczną osóbką. Jego się chwali za erotyzm. O ludu!, całowanie po gołych cyckach... ale mi tam... erotyzm -.- No i zerżnął scenę w dorożce z Pani Bovary. Jestem tak bardzo uczulona na tę scenę. Tak samo jak na dworki ziemiańskie w literaturze polskiej. Przedwiośnie było strawne, bo zrezygnował z opisów, ale i tak nie lubię - za rozegzaltowanie i w ogóle za jego podejście.

Dlaczego książka fantastyczna nie może aspirować do wyższych rejestrów kultury? Czym różni się ten Wampir od rozegzaltowanego w opisach i uczuciach Żeromskiego i jego Popiołów lub Dziejów grzechu? Nie twierdzę, że to była superważna książka i literatura polska nie może się obejść bez tej książki... bo może. I serio się obchodzi (-: Reymont dużo fantastyki pisał i były to niekiedy naprawdę ciekawe stadia psychiki (ten słynny tekst o wypadku kolejowym). Bojkotuję beletrystykę, ot co! ;-D

Boże! O czym był temat? Jak tu wrócić do niego? D:


Ostatnio zmieniony przez l-e-l dnia Nie 18:17, 01 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylville
grupa trzymająca władzę
grupa trzymająca władzę



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mazowsze

PostWysłany: Nie 19:08, 01 Wrz 2013    Temat postu:

kłosińska to: K. Kłosińska, Stefana Grabińskiego "Kochanka Szamoty", czyli o tym, jak mężczyzna rodzi kobietę, [w:] eadem, Fantazmaty. Grabiński – Prus – Zapolska, Katowice 2004. skanów nie mam, bo mogłabym podrzucić, ale byłam grzecznym dzieckiem i wspierałam wydziałowe ksero wtedy jeszcze. artykuł zaczyna się niewinnie, a potem jak czytelnik nie oberwie taką waginą... nie wiem, ja mam z kłosińską problem od tego czasu xd jeśli zdecydujesz się zajrzeć, niech Cię Odyn wspiera.
z komornicką miałam mało wspólnego, ale nasłuchałam się o tych wszystkich obrazach kobiety w literaturze i języku. a potem się nasłuchałam o tych ffkach, w których tonks chce, żeby 'ktoś pokochał ją jak człowieka, a nie jak kobietę' [cytat z niesławnego już lupina]. i jasne, do pewnego stopnia jest tak, że facet może być wszystkim, a kobieta nie bardzo, ale dużo zależy też od pisarza. jeśli chce - to można. martin [i ja nie będę *nic* o dany mówić, mam dany tak powyżej uszu, że bardziej się nie da xd] jest jednym z przykładów [zresztą b. mi się podobała ta grafika: [link widoczny dla zalogowanych], harris [autorka serii o sookie, nie, nie odczepię się od tego xD] innym, żeby tak zarzucić tym, co new york times uważa za bestsellery [nie żeby to był dobry wyznacznik, noale]. w ogóle ostatnio mi lyśka podrzuciła artykuł [link widoczny dla zalogowanych], czym zresztą mnie skołowała trochę, bo z jednej strony dobrze, że jakieś silne kobiety w literaturze się pojawiają, z drugiej - źle, jeśli ta siła to jedyne, co mają czytelnikowi do zaoferowania. i tak ani się z tym artykułem w pełni zgodzić, ani mu zaprzeczyć. a ja tak lubię się nie zgadzać z tym, co czytam xd
a, to, o czym mówisz, tzn. patrzenie na płeć autora, jest diablo częste. też miałam taką fazę X lat temu przez parę miesięcy, po czym któregoś dnia uznałam, że jestem skończoną kretynką, bo właśnie deklaruję, że własnej książki - co to jej nigdy nie napiszę, noale - bym nie przeczytała. ale znam sporo osób - kobiet - które naprawdę się sugerują płcią autora i jak 'baba napisała thriller', to nie ruszą, bo przecież to nie będzie thriller tylko romansidło. w ciekawych czasach nam przyszło żyć.
[i oj tam, oj tam, gdyby tu za offtop wywalano, to ja bym pierwsza poleciała. *rozgląda się po reszcie administracji* ale nie polecę, prawda? xd]

ale z szokowaniem wymyślnym jest problem. bo można wymyślić fabułę, w której bohater znajdzie się między wyborem złym a jeszcze gorszym, można wycisnąć z tego soki i wprowadzić taki angst, że aż mnie się ciężko na sercu zrobi [a mi się rzadko robi ciężko na sercu z powodu tego, co czytam], ale ludzie tego nie zauważą. mówię z obserwacji. w wiadomej serii pojawił się wątek tak angstowy, że mnie się serce krajało, a połowa czytelniczek - tych nastawionych li i wyłącznie na romans - w ogóle tego nie widziała. książka była nudna, bo nic się nie działo. i to nic, że bohaterowie tkwią po uszy w kłopotach, że każda akcja wywoła lawinę mniej lub bardziej negatywnych reakcji... nic się nie dzieje. jak się bohaterowie nie strzelają, ktoś nie ucieka etc., to akcji nie ma i tyle. to problem, rzecz jasna, nie autorów, ale raczej tego, że dostęp do książek mają wszyscy [i bardzo dobrze!]. po prostu nie wszyscy odbierają te same książki tak samo; jedni potrzebują mocniejszych bodźców i wyłożenia wszystkiego na talerzu [tu bym winiła telewizję i rozleniwienie intelektualne], inni wolą bardziej wymyślne intrygi. znam człowieka, który powiedział, że pieśń lodu i ognia jest nudna, bo nic się nie dzieje i wydarzenia się ze sobą nie łączą. także różnie z tym bywa i angsty 'bo mnie facet zostawił' są adresowane właśnie do tych czytelników, którzy nie lubią intryg i nie lubią myślenia, ale czytają, bo... w sumie nie wiem. ale niech czytają, może z czasem intrygi polubią xd

przez 'wierną rzekę' przeleciałam jakoś taśmowo i bezrefleksyjnie, 'przedwiośnie' mi się podobało, ale chyba tylko dlatego, że wcześniej 'ludzi bezdomnych' czytałam i bardzo przy tym cierpiałam. potem przeczytałam/przekartkowałam 'przedwiośnie' drugi raz i nadal mi się podobało, ale możliwe, że już byłam na etapie 'kochaj żeromskiego, bo tak trzeba'.

może, może aspirować, jasne. problem w tym, że 'wampir' był nawet nie tyle rozegzaltowany, co po prostu - moim skromnym - niepotrzebnie się rozrósł. reymont najpierw napisał go jako nowelkę i rzecz się urywała przed pojawieniem się ady i wandzi - i może tak byłoby lepiej, bo chociaż sceny z nimi mi się podobały jako odbiorcy o niskich potrzebach estetycznych, to mam wrażenie, że reymont za bardzo chciał. i patriotyzm, i bławatska, i wychodzenie z ciała, i rodzina jako wampir [kolejny!], i... i w sumie zrobiło się z tego mydło i powidło. gdyby zakończyć wcześniej, kiedy bohater-którego-imienia-nie-pamiętam daje się uwieść wampirowi-kobiecie i błąka się po mieście-wampirze, byłoby to skromniejsze, ale być może ładniej zgrane. jasne, nie wiem, ile reymont pozmieniał poza dopisaniem tych paru rozdziałów, ale nie miałabym nic przeciwko urwaniu tekstu wcześniej ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l-e-l
błędny ogniczek
błędny ogniczek



Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:17, 02 Wrz 2013    Temat postu:

O matko! Tak długo nie mogłam tego znaleźć :-D
Trzeba chyba sobie jedno powiedzieć na pewno: postaci kobiece i męskie funkcjonowały i rozwijały się zupełnie inaczej. Przecież to mężczyźni parali się pisarstwem, kobiety bardzo długo nie miały okazji do powiedzenia "czegoś" (nie były w ogóle edukowane w tym kierunku, nikomu by to nie przyszło do głowy). Mężczyźni mieli zawsze jakąś misję - nie pisali o sobie, pisali o rzeczach wokół nich. Tak przynajmniej mi się wydaje - nie jestem ekspertem. Kiedy kobiety zaczęły się edukować i zaczęły pisać, pierwsze o czym chciały powiedzieć to one same. I tak zaczęły się te romanse i te egzaltowane powieści o kobiecości. Kobiety nie znają się na polityce, społeczeństwie, kulturze itd., wiedzą tylko, jak pisać o sobie. To przecież wpływ edukacji, tradycji i wychowania: lalki salonowe. Jak można było wymagać od kobiety wychowanej na żonę, matkę i takie towarzyskie cacuszko dojrzałości i w ogóle chęci wypowiadania się o filozofii Schopenhauera, skoro nic o niej nie wie. Ale okej. (już nie wspominam o biednej Komornickiej, której odmawiano talentu, bo była kobietą). Najwyraźniej teraz (autorka wspomina tam Buffy czy Fionę), w wyniku ewolucji, przyszła kolej na kobiety silne i niezależne. To zawsze jakiś krok na przód w kulturze popularnej. Następnym krokiem jest Martin i jego postaci kobiece o skomplikowanych charakterach i motywacjach (kobiety ludzie). Dlatego tak okropnie boli, że taki Zmierzch czy 50sog cofają nas w czasy prehistoryczne, kiedy kobieta to satelita krążąca po orbicie planety-mężczyzny (wtf!?) lub totalna idiotka, która uniezależniła się od mężczyzny i ma na to PAPIER. Mam tylko ochotę zapytać, co się stało?... I to jeszcze robią sobie to same kobiety autorki. Jak tak może być, że mężczyzna pisze lepiej o kobiecie niż kobieta?

Oglądałam dzisiaj program o tej nieszczęsnej zmianie w kanonie lektur szkolnych. Pan powiedział coś, z czym zgadzam się na 100% i trąbię od zawsze, ale oczywiście nikt mnie nie słucha *snif*. Chodzi o to rozleniwienie intelektualne, o którym mówiłaś. Czy to rzeczywiście ma sens, żeby nie dość, że tolerować ten konformizm, to jeszcze głaskać takich po główkach i samemu się cofać w rozwoju? Ktoś pomarudzi, że nudne czy długie i trzeba pogłaskać, uspokoić i zapewnić, że następnym razem się poprawimy i damy więcej akcji, romansu i flaków, bez zbytniego ruszania partii mózgowych. Skoro wszyscy mają dostęp do książek to nie po to, żeby zaniżać poziom kultury (nawet tej popularnej!), a właśnie dlatego, żeby się odchamiać (że tak powiem). Brzmię jak Orzeszkowa z misją społeczną, ale to dobrze. Może ja chcę tak brzmieć! *piersi mnie bolą od pisania :-D*

Jeśli o Wampira chodzi, to się muszę zgodzić. Dopisane wątki z Polakami były zbyt widoczne, po prostu jak z konopi. A to niedobrze, ja zazwyczaj takich rzeczy nie widzę. Z drugiej strony właśnie miło, że ten tytułowy wampir ma dużo realizacji w utworze; chociaż na zajęciach próbowali mnie przekonać, że ty tylko ta ruda (Daisy jej było?). Ble. Nie wierzę!
Ale uważam, że fantastyka może aspirować do literatury wyżej (Lem choćby, chociaż jakoś mnie nie porwał). Z uporem szukam w czymś współczesnym czegoś ambitniejszego (ileż można rejestry Sapkowskiego wytrzymać?) i właśnie fantastycznego. To daje tyle możliwości!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylville
grupa trzymająca władzę
grupa trzymająca władzę



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mazowsze

PostWysłany: Pon 22:23, 02 Wrz 2013    Temat postu:

bo byłam grzecznym adminem i jak już mi isamar zasugerowała, żebym się ogarnęła, to się ogarnęłam i przeniosłam xd

gdybym mogła, to bym to wzięła, druknęła i radośnie rozdawała wszystkim, którzy zaczynają się o postaciach kobiecych czy literaturze kobiecej wypowiadać. bo masz rację, rację absolutną z tymi biednymi kobietami, co to nie mogły pisać o schopenhauerze, bo nie czytały i nie rozumiały. miałam gdzieś tam wcześniej jeszcze ponarzekać na biedną cyzię żmichowską, co to próbowała gdzieś tam wychodzić z roli kobiety zamkniętej w czterech ścianach, a wszyscy ją pamiętają tylko dlatego, że lesbijką była. zresztą cyzia i tak pisała o miłości, chociaż 'pogankę' czyta się zupełnie nieźle.
o tym, dlaczego zmierzch i 50sog cofają tę ewolucję, czytałam już parę rzeczy, ale nadal nie wiem. z jednej strony ludzie krytykują oczywiste cofnięcie do średniowiecza, z drugiej zaś bronią autorek, bo przecież skoro kobiety same decydują, jakie chcą być i jak chcą żyć, to mogą zdecydować się na bycie takimi bellami i anami. niby to jest jakiś wybór, ale, kurczę, potem taka nastolatka uzna, że inaczej się nie da i tyle z wyzwolonej kobiety, że o wyborze nawet nie wspomnę. i przykro mi trochę, że tak naprawdę nie wiadomo, czy autorki chciały zarobić, czy naprawdę myślą, że to jest w porządku, ale bardziej mi przykro, że tyle czytelniczek to kupuje i uznaje, że to normalne, ba, że to romantyczne. ale o tym już chyba pisałam, więc zwinę swoje smutki i kłębuszek i nie będę się powtarzać.
a martin, jak sam stwierdził, traktuje kobiety jak ludzi. nie patrzy na postaci przez pryzmat ich płci, a przynajmniej nie ogranicza się do tego. znaczy - robi to, co powinni robić pisarze. i trochę smutno, że musimy go chwalić za to, co powinno być normą.

stop, zmiana? kolejna?! bo ja wypadłam z obiegu, odkąd ludzie przestali nade mną stać i kazać mi czytać podstawy programowe. pamiętam tylko o tej ostatniej, która wycofała parę książek, które wcześniej czytał poziom podstawowy, i szczęka mi wzięła i opadła, bo wyjdzie na to, że jak już zwątpię w sens szukania pracy, w której nikt mi kosza na głowę nie założy, to pójdę uczyć ćwierćinteligentów, których horyzont czytelniczy kończy się na 'psie, który jeździł koleją'. ale w szkołach nie ma jakoś tego nacisku, żeby zmuszać dzieciaki do wysiłku, obniża się poziom tak, żeby pasował wszystkim, a wiadomo, że to rozleniwia zdolnych i ani trochę nie motywuje tych mniej zdolnych. gdybym ja była ministrem edukacji...! no, to by się źle skończyło, nie idźmy tą drogą. chwała odynowi, że nie udało im się przepchnąć tego pomysłu, że w 2 i 3 liceum uczniowie chodzą tylko na te przedmioty, które zdają na maturze. też pewnie brzmię jak orzeszkowa z tą wiarą, że dostęp do kultury powinien przekładać się na aktywne w niej uczestnictwo i czerpanie z jej dobrodziejstw pełnymi garściami, ale trudno. można brzmieć gorzej niż jak orzeszkowa xd

naprawdę mówili, że tylko daisy [tak, ta ruda]? ale... ale to nie fair! to takie dyskryminujące dla reszty wampirów, których tam było w cholerę. bo i londyn, i rodzina, i daisy, i społeczeństwo... w ogóle wampir, wampir i wszystko wampir. świetnie mi się o tym pracę pisało xd
no dobra, może aspirować, absolutnie jej nie bronię, ale ciężko by mi było wskazać coś fantastycznego z wyższej półki. lema nie liczę, bo w podstawówce mnie zmuszano do czytania pirxa i mam traumę tak okropną, że nie mogłam się zmusić i sięgnąć po choćby jedną inną książkę lema. ale to, że nie mogę wskazać, nie oznacza, że nie istnieje xd
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l-e-l
błędny ogniczek
błędny ogniczek



Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:05, 03 Wrz 2013    Temat postu:

Mam wrażenie, że teraz z wszystkich kobiet piszących kiedyś próbuje się na siłę zrobić lesbijki. Konopnicką z Orzeszkową paringować - jak dla mnie to trochę bezczelne :-D
Co do tego, że kobiety mają prawo do takiej wizji kobiecości jak w postaciach Belki i Any. Mnie ciągle wydaje się, że to taka fantazja. Coś jak księżniczki disneyowskie - chciałyśmy (uogólniam, wiem, proszę się nie denerwować, to nic nie znaczy ^ ^) jako małe dziewczynki, ale życie jest, jakie jest. Trzeba się wziąć w garść i żyć normalnie jak człowiek. (trochę się jednak zmieniło od XIX wieku). I jeśli o to chodzi, mnie to wsio. Bądź sobie w sypialni Aną, fantazjuj, że twój facet ma świecącą klatę. Wyrośniesz. Bo życie takie już jest. Problem pojawia się wtedy, kiedy dziewiętnastoletnia baba (że się wyrażę) mówi mi, że Zmierzch to taka życiowa książka, a Ana to wzór prawdziwej współczesnej kobiety silnej i niezależnej [sic]. Okropnie mnie to przeraża. Ewolucja zakłada optymistycznie postęp w kierunku organizmów coraz bardziej złożonych. Skoro byłyśmy w literaturze tylko kobietami, idźmy w kierunku skomplikowanych ludzi o różnych aspiracjach, motywacjach i charakterach. Fantazje to fantazje - nikomu zabronić nie można. Rujnowania tego słynnego obrazu kobiety w literaturze - można!
Bycie kobietą też pewnie jest charakterystyczne. Nie zmienimy tego, że płcie się różnią. Ale jednak powinniśmy mieć status równoważny w literaturze. Nawet jeśli mówimy tu tylko o warsztacie - postacie kobiece powinny być tak samo przemyślane jak męskie. O. Chyba to chciałam powiedzieć. [a propos Martina... będzie nowy aktor grający Daario Naharisa! TAK! Wywalili kena! jupi! jak siostra wróci, to mogę podrzucić linka, bo ona mi o tym powiedziała].

Tak, kolejne zmiany. Wywalili Pana Tadeusza z gimnazjum i Trylogię Sienkiewicza w ogóle. Nawet nie mam siły się już na ten temat wypowiadać.
Wiem, że zabrzmi to bardzo desperacko, ale ostatnio zauważyłam, że wiele robi się w programie nauczania pod ludzi idących na studia inżynierskie lub idących do zawodówek. Ja rozumiem, że taki rynek pracy jest teraz, trzeba ludzi zachęcać do studiów technicznych, ale czy to serio dobry pomysł, żeby obrzydzać im nauki humanistyczne? Przecież problem nie tkwi w ludziach studiujących kierunki humanistyczne na wziętych uczelniach, tylko problem tkwi w ludziach, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić, więc idą albo na kiepściutką prywatną uczelnię lub na takie stosunki międzynarodowe. Aktualną maturę z języka polskiego ciężko jest chyba zdać humaniście. Zdałam ją bardzo słabo, dostałam się jakimś cudem na polon i z pierwszej pracy dostałam 4,5. A ludzie nauczeni kluczy nie zaliczali. Więc chyba coś w tym jest, że próbują wszystko robić pod ścisłowców. Czy to może moje rozgoryczenie? ;-D

Tak mi mówił doktorant zajmujący się Reymontem. Ale to nieprawda, kłamał. Londyn musiał być wampirem - opisy nawet były takie bardzo wampiryczne. Najbardziej chyba mi się podobał język tej książki. Był bardzo współczesny i mimo opisów prosty.
Mnie właśnie też ciężko wskazać coś z wyższej półki. Miałam na celowniku książkę filozoficzno-fantastyczną, ale oczywiście zgubiłam notatkę z tytułem i autorem i nie mogę już tego znaleźć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylville
grupa trzymająca władzę
grupa trzymająca władzę



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mazowsze

PostWysłany: Wto 12:53, 03 Wrz 2013    Temat postu:

w przypadku żmichowskiej ma to przynajmniej poparcie jakieś w biografii - nie wiem, nie wnikałam aż tak w jej korespondencję. ale orzeszkowa z konopnicką mnie strasznie rozwalają. orzeszkowa niby tego męża opuściła i sam na sybir poszedł, ale potem chyba do dwóch innych facetów wzdychała, więc słaba by z niej lesbijka była xD

nie no, dobra, fantazje fantazjami i jak ktoś chce, to proszę bardzo, ale to gdzieś przekroczyło granicę, kiedy grupy kobiet zaczęły aspirować do bycia takimi anami i bellami, a faceci kupowali 50sog jako przewodnik [!] po świecie kobiecych marzeń i oczekiwań. instruktaż nawet. bo tak 50sog było reklamowane - takie 'przeczytaj, facecie, to będziesz wiedział, czego dokładnie chce twoja kobieta'. ręce, nogi i uszy opadają po prostu. no i tylko z obawą można patrzeć na to, co będzie dalej, bo wydaje mi się, że coś jeszcze gorszego to kwestia czasu.
i o, zgadzam się w zupełności, że postaci kobiece powinny być tak samo przemyślane jak męskie. [co jednak trochę usprawiedliwia te dwa koszmarki, na które narzekamy - tam *żadna* postać nie jest przemyślana, ale to tylko świadczy o tym, że świat nasz jest źle skonstruowany, bo gdyby świat dobrze skonstruowany, to nikt by takich książek nie wydał xd]

o nowym aktorze słyszałam, ale daario mnie wkurza prawie tak jak dany, więc niespecjalnie mnie to cieszy nawet. jak można lecieć na kogoś ze złotymi zębami i niebieską brodą, jak obok jest taki uroczy, lojalny, zakochany i betonowy ser jorah? przecież on jest taki biedny i pluszasty!

w sumie jeśli to wywalenie z gimnazjum 'pana tadeusza' wiąże się z nałożeniem na licea obowiązku analizowania go, to nie marudzę aż tak. w jednych gimnazjach omawiało się całość, w innych tylko parę ksiąg, a potem w liceach i tak nauczyciele mówili 'pewnie robiliście to już w gimnazjum' i tyle z 'pana tadzia' było. może gdyby wycofali 'dziady' cz. II, to bym się bardziej bulwersowała, ale 'pan tadeusz' nigdy nie był na liście moich ulubionych książek xd wywalenie trylogii natomiast mnie bulwersuje. kmicic! </3 ale w sumie można się było tego spodziewać, raz że książki długie i i tak nikt nie czyta [w mojej klasie - z rozszerzonym polskim ofc - 'potop' przeczytały dwie osoby, z czego jedna tylko do połowy], bo jeszcze by się zmęczył, a dwa - sienkiewicz jest teraz niełasce, detronizować go chcą, grafomanem nazywają, że pisał na ilość zarzucają, pod literaturę popularną chcą podpinać... szkoda tylko, że akurat trylogia na tym cierpi, bo trylogia jest o niebo lepsza od takiego 'quo vadis' i bardziej przyswajalna dla uczniów od, dajmy na to, 'krzyżaków'.
i absolutnie to nie tylko Twoje rozgoryczenie. ja z rozszerzonego polskiego miałam jakieś 78%, bo nie trafiłam w klucz. na polon się dostałam, trochę mi się zeszło, zanim odkryłam, że nie muszę próbować na siłę myśleć kluczem, ale potem było już o wiele, wiele lepiej. znaczy pierwszą pracę pominę, bo słabe to było, ale z drugiej i kolejnych z historii literatury już piątki miałam i z przyjemnością odkryłam, że mogę sobie snuć domysły, stawiać teorie i się z nimi sama kłócić. bo to tak naprawdę powinno być od humanisty wymagane - także na maturze - praca z tekstem i koło tekstu, umiejętność zadawania pytań etc. jasne, ciężej to oceniać, ale, kurczę, klucze to najgorsza zmora. i ścisłowcy radzą sobie lepiej, bo myślą, czego taki klucz może oczekiwać. ba, teraz biednych humanistów też się uczy myślenia pod klucz. i znów wracamy do ćwierćinteligentów, których system radośnie chce produkować. i to jest kolejny powód, dla którego nie powinnam nawet składać cv do szkół, jeszcze bym kogoś myśleć nauczyła i dopiero by było!
a problem stanowią też 'dobre', publiczne uczelnie, na które dostają się ludzie, którzy nie wiedzą, co chcą robić, ale dobrze napisali maturę, bo wykuli na pamięć parę podręczników [znałam takie przypadki i na polonie, potem marudzili, że studia są koszmarne i nie wiedzą, czego się od nich oczekuje]. jeśli człowiek nie chce się rozwijać, to nikt go do tego nie zmusi, a na pewno nie uczelnia, na której są setki, tysiące równie niechętnych do nauki studentów, którzy przyszli, bo mama im kazała, bo tak wypadało, bo nie chcieli iść do pracy... dobra, generalizuję. ale nie można jednoznacznie mówić, że prywatne to gorsze, a w publicznych sami pasjonaci.
a jeśli chodzi o to, że wszyscy się rzucają na kierunki techniczne, to wspomnijmy chociaż o politologii na uw, która po raz pierwszy od utworzenia kierunku nie zapełniła wszystkich miejsc w pierwszej turze rekrutacji. jasne, mamy dużo politologów. jasne, dobrze, że poszli tylko [głównie?] ci, których to interesuje. ale to i tak trochę niepokojące, że kierunek, na który zawsze było tylu chętnych, zaczął świecić pustkami.

doktorant bezczelnie kłamał! bodajże w 'witrażu z wampirem' ihnatowicz i tomkowskiego [najdłuższy i najlepszy artykuł o 'wampirze'] są te wampiry powymieniane i ładnie poopisywane. nawet się za bardzo nie kłóciłam z tym artykułem, bo nie miałam jak podważyć większości tez xd
ale racja, język w 'wampirze' jest dobry, bardzo plastyczny. w sumie to obcowanie z tym językiem cieszyło mnie bardziej niż czytanie dla samej akcji, która, nie oszukujmy się, nie wzbijała się na wyżyny oryginalności. albo była na tyle oryginalna, że przestawała być oryginalna. nigdy nie mam pewności, które określenie bardziej do MP pasuje xd
w sumie to zawsze można się o 'opętanych' kłócić - jedni mówią, że powieść dla kucharek, inni, że szydera z powieści dla kucharek, która zasługuje na miejsce na wyższej półce. okay, ja bym - przy całej sympatii dla tej książki - nie stawiała jej na wyższej półce, bo nawet jeśli nie jest to powieść dla kucharek i nawet jeśli ładnie wyśmiewa wątki z literatury popularnej, to nadal z nich czerpie na tyle, że ciężko z tego robić na siłę literaturę wysoką, do której może wcale nie aspirować. na moje gombrowicz się świetnie bawił i tyle.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l-e-l
błędny ogniczek
błędny ogniczek



Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:57, 03 Wrz 2013    Temat postu:

Jakoś Żmichowskiej też nie zgłębiałam, chociaż niby robiłam spis jej dzieł i tekstów o niej. Nie pamiętam, żeby było coś o lesbijstwie, ale może tytuł nie zdradzał, o czym będzie dany artykuł.
A podobno kobiety są biseksualne, bo... nie pamiętam. Także Konopnicka mogła być bi xP

Tak, tak, bo wiadomo, że wszystkie marzymy tylko o jednym i tym samym, wszystkie lecimy na nieśmiertelność i kasę, a także - oczywiście - totalnie wszystkie mamy takie same aspiracje, motywacje i jedyne, czego chcemy od życia to facet, dzieciak i wiązanie krawatem i upokarzanie w łóżku. No przecież! O ja głupia, nie wiedziałam, kim jestem, ale ten przewodnik odkrył przede mną wilgotne wrota kobiecości. O święty Barnabo! Bo przecież wiadomo, że absolutnie żadna kobieta się od siebie nie różni, różnimy się tylko kolorem włosów. A tak na poważnie. Dzięki Bogu za ludzi w miarę ogarniętych, którzy widzą w tym jedynie fantazję lub po prostu uznają to za chłam. Bo to gnioty. Żeby to jeszcze jakoś dobrze było napisane... Zmierzch napisała niby absolwentka anglistyki, a tam roi się od takich bzdur językowych i nie tylko językowych, że głowa boli. Poza tym... to nudne.

Ja myślę, że Edziu i Christiano są bardzo dobrze przemyślani. Albo wręcz... wyśnieni xD Chociaż pewnie miało być romantycznie, miał być rycerz na białym koniu, trochę brutal, ale dla swojej księżniczki gotowy na wszystko. W pierwszym wypadku wyszedł totalny buc, w drugim koleś, który manipuluje w sposób naprawdę świński totalnie zakochaną w nim niedojrzałą dziewczynę. A fe, nieładnie!

Wbrew uczuciom musisz przyznać, że pojechali w serialu z Daariem. Od pierwszego tomu wiemy, że Dany leci na muskularnych, pewnych siebie, twardych, męskich mężczyzn, bo sama jest laską nietuzinkową (ale myślę, że sceny z kupowaniem smoka już nie przebije, bo miała kilka kozackich momentów). Zrobienie z Daaria wymuskanego kena było krzywdzące i dla postaci, i dla Dany.

No dobra. Trochę uprościłam. Jasne, że czasem jak ktoś się wypowie o literaturze polskiej z polonistyki to się człowiekowi przykro robi i chce się krzyczeć, po co ty tutaj w ogóle jesteś. To musowe iście na studia jest podyktowane takim społecznym myśleniem, że bez studiów ani rusz, a to z kolei tym, że była podobna akcja po wojnie jakoś albo po 1989, kiedy w Polsce nie było praktycznie inteligencji. I teraz pokutujemy za te akcje.
Ale, tak w ogóle, miałam na myśli bardziej to, jak mógłby myśleć taki pan, taka pani z MEN-u. Bo takie robienie wszystkiego pod ścisłowców, a utrudnianie życia humanistom i jeszcze obrzydzanie im filologii i czego tam by nie chcieli robić, jest moim zdaniem krzywdzące i smutne. A w mojej szkole było tak ciekawie, bo mat-fiz domagał się przerabiania Mistrza i Małgorzaty, a w mojej humanistycznej klasie przeczytały tę powieść ze trzy osoby na trzydzieści sześć. Więc na pewno się zgodzę, że to nie jest takie proste (-:
Potopu nie zmęczyłam. Wolę Ogniem i mieczem. Bohun, taki jurny jeleń *.*

Zgadzam się też z tym, że w pewnym momencie na polonie następuje taki wspaniały zwrot, kiedy uświadamiasz sobie, że możesz pozwolić sobie na ogromną swobodę, o ile ma to oczywiście ręce i nogi. Ja z matury rozszerzonej miałam ledwie 64% - koleżanka z informatyki mnie pocieszała (bo oczywiście zadzwoniłam z płaczem, że się nie dostanę), że to znaczy, że właśnie będę wspaniałym humanistą, bo nie myślę kluczem. To było miłe z jej strony, dziękuję jej za to (-;

A słyszałam o tej politologii. I słyszałam też, że dużo mniej maturzystów w tym roku wybrało rozszerzony polski do zdawania. Chyba polityka MEN-u przynosi pożądane skutki.

Bo ten doktorant chyba napalił się na obraz wampira z bladą laską o czerwonych włosach :-D Nie zajmowałam się wampirem, ale to była po prostu przyjemna lektura. Pamiętam, że była jakoś między Irzykowskim a Brzozowskim, to trochę mózg odpoczął xD
Jeśli o akcję Wampira chodzi, to tam było kilka ciekawych motywów, normalnie jak z horroru. W pewnym momencie myślałam, że to wszystko się okaże jakimś delirium pana Zenona. Ale niestety się pomyliłam.
A nie znam Opętanych. Na Gombrowicz kompletnie się nie znam, więc ciężko mi się na ten temat wypowiedzieć )-:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylville
grupa trzymająca władzę
grupa trzymająca władzę



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mazowsze

PostWysłany: Wto 19:12, 03 Wrz 2013    Temat postu:

żmichowskiej to wyciągnęli z listów. bezczelnie się wikipedią podeprę:
Cytat:
"Słuchaj Narcysso, Matka twoja gdyby żyła przeklęłaby miłość twoją - albo ciężką łzą opłakałaby nasz związek..." "Moja jedyna, ja ciebie kocham całą siłą mojego bytu - ale aby cię godnie kochać braknie i cnoty i wzniesienia ducha - nie dosyć jeszcze - ale co skarbów było w duszy mojej, wszystko ci oddałam - wszystko. W tobie tylko przychodzę do uczucia samej siebie..."

ale jak wikipedia boya cytuje, to nie jest źle. w każdym razie boy to znalazł, wywlókł i od tej pory nikt nie poważył, choć trochę czasu minęło.
ale dobra, skoro teraz jest moda na bi, to ja już nic nie mówię, bo domyślam się, że konopnickiej to bez większych przeszkód przypięli.

nie no, skąd, nie różnimy się tylko kolorem włosów, nie czytałaś 50sog dość uważnie. blondynki są z natury złe! cała reszta... tak, zgadza się. dokładnie tak wygląda świat oczami autorek zmierzchu i 50sog. a pewnie też i paru innych osób.
no i pewnie, że nudne. ale spełnia oczekiwania naprawdę dużej grupy odbiorców, więc nasze - i reszty osób, które krytykują obie serie - oczekiwania schodzą na dalszy plan. na nas się nie da zarobić tak dobrze, jak na ludziach, którzy kupią własnemu dziecku śpiochy z nadrukowanymi kajdankami czy krawatem.

właśnie dlatego będę się upierać, że nie są przemyślani - miało być tak pięknie, a wyszło koszmarnie. ale może faktycznie przeceniam możliwości intelektualne obu autorek?

on miał niebieską brodę, oczywiście, że musiał być wymuskany. ludzie nie mają niebieskiej brody dlatego, że nie zależy im na wyglądzie. musiał być wymuskany. poza tym będę się upierać, że dany i drogo to był związek patologiczny, w którym ona po prostu się poddała i przeszła od bycia zależną od viserysa do bycia zależną od drogo, co było przejściem z jednej strony korzystnym [miała poczucie władzy, którym sobie mogła rekompensować inne traumy], a z drugiej nie bardzo [nie oszukujmy się, noc poślubna to był gwałt]. w sytuacji, kiedy z jednej strony wiedziała, że nie ma co liczyć na poprawę swojego położenia, a z drugiej podobało jej się to poczucie władzy, więc starała się przystosować i możliwie rozwinąć. okay, to może być godne podziwu, bo w końcu się nie złamała. ale daario nie musiał wpisywać się w jej typ tylko wyglądem/charakterem. przede wszystkim był najemnikiem, więc w jakiś sposób był zależy od niej, ale jednocześnie nie był - powiedzmy - służalczo zależy. po prostu znajdował się w relacji wystarczającej do zapewnienia, że historia z drogo się nie powtórzy. przyznaję, że nie poświęcałam dany dostatecznie dużo myśli, by ustalić jej typ. czemu nie, w końcu można mieć tak daleko posuniętą odmianę syndromu sztokholmskiego, żeby szukać facetów podobnych do własnego gwałciciela. no zdarza się. ale zgadzam się, że scena sprzedaży smoków i spalenia miasta była dobra :D chyba najlepsza ze wszystkich scen dany. potem jej się odroczona depresja poporonieniowa włączyła i zaczęła zbawiać świat, więc od razu straciła moje zainteresowanie.
a biedny ser jorah tak ją kocha!

no dobra, to już biednych studenciaków z przymusu, którym mama kazała, pomińmy i pomyślmy o panu/pani z MENu. pan/pani z MEN nie myśli, pan/pani z MEN dostaje wyniki jakichś badań, które wykazały, że np. po studiach humanistycznych bezrobocie wynosi X, a po ścisłych Y(<X). no to co robimy? przerzucamy się na kształcenie ścisłowców, bo po tym jest praca. a potem mamy odwrotne proporcje, no to się przerzucamy na humanistów... oczywiście jest jest pewnie raport z urzędów pracy, że poszukują takich, takich i takich ludzi, raport o tych, którzy wyjechali, bla bla bla. ale na pewno to wszystko jest gdzieś tam z góry planowane.
albo wymyślam teorie spiskowe, a za jakieś 20 lat będę jak szalonooki moody.
a bohun to wiadomo :D ale kmicic też był uroczy - już od początku i od strzelania do portretów mi się podobało jego podejście do życia xD

o, to świetna koleżanka. rany, jak ja odebrałam swoją maturę, to miałam takie 'omg, ale jak to? przecież ja jestem mądra, dlaczego ta matura nie mówi, że jestem mądraaa?', potem się ciut-ciut załamałam, bo uznałam, że gdzie tam, na uw mnie nie przyjmą i pójdę na uł. a potem mnie przyjęli, ale i tak nie byłam przekonana, czy to kwestia mojej wybitnej inteligencji, czy małej ilości chętnych xd matura bardzo źle wpłynęła na moją samoocenę xd

a statystyk nawet nie oglądałam, ale się nie dziwię. w 2007 czy 2008 koło 10% zdawało rozszerzenie z polskiego, co wydawało mi się przerażająco małą liczbą, później jakoś chyba 8%... ogólnie tendencja spadkowa jakaś była, kojarzę, że ktoś mi coś mówił. naprawdę nie ogarniam, przecież nie ma właściwie żadnej różnicy między podstawowym, a rozszerzonym. robi się właściwie to samo.

aaa, to możliwe. w takim wypadku możliwe, że jeden wampir mu starczył. no i, nie ma co ukrywać, jak się facet z reymonta doktoryzuje, to ma dostatecznie dużo czytania i bez przykładania specjalnej wagi do 'wampira' xd
a na pomysł z delirium bohatera nawet nie wpadłam. [o, faktycznie, zenon mu było!]. uznałam, że to wszystko musi być na serio, no bo jak inaczej xd
irzykowski <3 o mamo, jak ja człowieka lubię. aż szkoda, że jest taki niedoceniany, bo uroczy jest jego publicystyczne dorobek, że o 'pałubie' nie wspomnę. chociaż podejrzewam, że powinnam ją przeczytać jeszcze raz, żeby tak na pewno ogarnąć xd
a 'opętanych' polecam, to przedwojenny gombrowicz, więc jeszcze bez tych synczyzn i innych naleciałości, które mu się później przypałętały. taka sympatyczna i niezobowiązująca lektura wakacyjna xd
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l-e-l
błędny ogniczek
błędny ogniczek



Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:25, 04 Wrz 2013    Temat postu:

No to w takim razie Narcyza narozrabiała sporo. Nie serio, jak mogłam o tym nie wiedzieć? Tzn. wiedziałam, że było coś z tym lesbijstwem, ale nie wiedziałam, że aż tak.

A, rzeczywiście. Blondynki to zło wcielone. Ale jakie to łatwie to przejrzenia! Wiele się mówi o tym, że mężczyźni wolą blondynki, bo wydają im się promienniejsze, weselsze i pewnie ma to jeszcze coś wspólnego z płodnością, ale nie wiem xP No to co robi taka szatynka/brunetka? - obsmarowuje w swojej książce blondynkę! W opkach częsty chyba zabieg ratowania swojego samiczego ego.
Z tym przemyśleniem chyba masz rację. Miał być supersamiec, a wyszło i tu, i tu takie coś - niby tyran, niby manipulator. Przyznaję rację, że to po prostu nie wyszło, bo autorki nie przemyślały. Może też zabrakło umiejętności pisarskich? - takiej umiejętności obserwacji, łączenia faktów, wyciągania wniosków. Obie pewnie napisały to, co spłynęło pod klawiaturę, a w przypadku jak ktoś nie ma talentu, to kiepski pomysł to wydawać. Chociaż... też bym chciała, żeby mnie tak czytali... Albo chociaż ludzi, którzy na to zasługują (-;

On miał niebieską brodę, bo był ekstrawagancki! To różnica od wymuskanego kena z serialu. Bo ken nawet brody nie miał, a jak nie ma się brody to jest się kenem, bo się jest niemęskim. Broda rządzi!
Twoja teoria trzyma się kupy, jeśli mówimy o Drogo. Chociaż z tym gwałtem i tak dalej sprawa nie jest tak prosta. Nie wiem, czy pamiętasz scenę nocy poślubnej z książki, z pierwszego tomu - ona zdecydowanie tego chciała, skoro pchała jego palce TAM [poetyka 50sog]. Gdyby on się jej nie podobał, to po co by to zrobiła?
A jeśli chodzi o to, że Daario jest namiestnikiem i w takim wypadku Dany może odwrócić tę rolę poddanej, to chyba umknęło ci, że Jorah też był namiestnikiem i też całkowicie oddał się jej pod władanie. Nie zapominajmy też, że mimo wszystkiego, co smoczyca przeżyła, to nadal 16-17-letnia siksa. Jorah jest be, bo jest stary i owłosiony. Dany często o tym myślała - dlaczego nie może pokochać swojego niedźwiadka: po prostu jej się nie podobał. Za to Daario. Ach, Daario. Ma niebiesko-fioletową brodę, złoty ząb, ma bezczelność odzywać się tak do niej, jest młody i silny, przyniósł jej na głowy jej wrogów. Ach, Daario...
Sir Jorah - king of the friend zone ;_;

Z tym MEN-em to ma sens. Czasem sama siebie pytam, czy ci ludzie z urzędów/instytucji żyją w tym samym świecie, co ja. Nie twierdzę, że lepiej bym sobie poradziła, twierdzę, że ich rozwiązania właśnie dbają wyłącznie o te cyferki, a nie o to, jak jest rzeczywiście. Ale pewnie się wymądrzamy teraz :-D To na pewno nie jest takie łatwe.

Oj, matura na moją samoocenę także wpływnęła niekorzystnie, dzięki Bogu, można już o tym nie myśleć. Ale byłam tak szczęśliwa, że przyjęli mnie na studia (UJ tylko mnie nie chciał - jego strata xP), że nawet nie myślałam o tym, czy to kwestia niskiego progu czy małej liczby chętnych.
Statystyk raczej nie oglądam, zawsze jak rodzice oglądają te ich TVN-y to coś podłapię. Albo na fejsie jeden ze znajomych, fanatyków polonistycznych, coś wrzuci. Niby robi się to samo na podstawowym i rozszerzonym, ale przelicznik na studia wyższy (-;

Irzykowski to moja miłość <3 Jedna z miłości polonistycznych.
Jak tylko Generała Bar[sz]cza skończę, to pomyślę nad Opętanymi, ale nie wiem. Tyle roboty, tak mało czasu. Nawet nie mam kiedy o mojej dziewczynie Syriusza pomyśleć, a tak brakuje mi pisania )-:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylville
grupa trzymająca władzę
grupa trzymająca władzę



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mazowsze

PostWysłany: Czw 1:08, 05 Wrz 2013    Temat postu:

ja pewnie bym do tej pory nie wiedziała, gdyby mi nie wyszło przy okazji pisania pracy xd

no właśnie, takie subtelne przesyłanie subtelnego komunikatu o tym, kto jest fajniejszy od kogo. tak subtelne, że prawie podprogowe xd swoją drogą taki brak umiejętności i wysoka liczba sprzedanych kopii książki sprawiają, że mamy do czynienia z dziwną sytuacją. tysiące/miliony krytykują daną serię, a autorka siedzi, ociera łzy milionami, i nie rozumie, czemu ludzie nie lubią jej doskonałej książki. i pewnie planuje kolejną, bo kto by poprzestawał na jednej bestsellerowej serii. nie wiem jak meyer, ale el james miała się zabrać za 'coś dla młodszych czytelników'. ciekawe, jak bardzo złe to będzie.
i wiadomo, nikt by się nie obraził, gdyby to jego książki się tak sprzedawały, ja też bym nie protestowała xD

ekstrawagancki, też coś xd chciał wyrywać lachony i tyle xd ale dobra, przyznaję, w serialu był kenowaty.
bo wiedziała, że musi. przed ślubem miała sen, w którym viserys się nad nią znęcał - niezła wizja tego, co by się stało, gdyby się sprzeciwiła. okay, może nie mamy typowej sytuacji przemocowej, ale i tak trochę mi to śmierdzi. dobra, mamy okołośredniowiecze, kobiety się bardziej sprzedaje niż wydaje za mąż, nikt nie pyta o zgodę, ale to i tak smutne, że dany nie mogła - zwyczajnie nie mogła - odmówić. i początkowo przecież mówi 'nie', dopiero potem 'tak'. jeśli to nie gwałt, to przynajmniej dubious consent, coś, co w ffkach wykluło się na fali galopującego rape-as-romance, którego autorki nie chciały przyznać, że kręci je pisanie o gwałcie. dobra, wiem, martin nie bawiłby się w takie zasłony dymne, bla bla bla. po prostu mam do drogo żal o to, że był dobrze napisanym barbarzyńcą xddd
nie umknęło, miałam nadzieję, że ominiemy tę dziurę w mojej teorii xD ale mogę ją zapchać przekonaniem o tym, że ser jorah nie jest dostatecznie egzotyczny dla dany. ale kto wie, teraz go wydziarali, może będzie bardziej w jej typie. ale masz rację, jest za stary i po prostu jej nie pociąga. i to mi łamie serduszko xd daario jest po prostu irytujący, ale, cholera, brzmi dokładnie jak typ faceta, którego każda szesnastka by pokochała. albo i piętnastka, bo w sumie dany w pierwszym tomie miała trzynaście lat, a chyba nie minęło aż tyle czasu, prawda? zupełnie nie kontroluję timeline'a, więc głowy nie dam, ale...

e tam, ja się mogę wymądrzać w każdej sytuacji i w każdych okolicznościach przyrody, jeśli nie będzie się to wiązało z negatywnymi konsekwencjami xD w każdym razie wiadomo, nie mamy pełnego obrazu sytuacji, ale wydaje mi się, że MEN też nie. mają raporty, muszą podejmować działania [gdyby ich nie podejmowali, to wyszłoby na to, że biorą kasę za nic, nie? kocham takie myślenie], jakoś się to toczy. przecież od wprowadzenia gimnazjów [1999? 2000?] non stop mówi się o jakichś zmianach, coś się wprowadza, coś tylko sugeruje. ale jest głośno. przed reformą z gimnazjami ile lat był spokój?

ja na UJ nawet nie próbowałam, za daleko od domu xd chociaż mało brakowało, a poszłabym na UKSW - jak mówiłam, miałam fazę 'nikt mnie nie chce, napisałam kiepsko maturę, nie poradzę sobie na UW', ale koleżanka, która miała iść ze mną składać papiery, powiedziała, że jest za ciepło i ona nie ma zamiaru taki kawał jechać, więc jak chcę, żeby ze mną poszła, to mam iść na UW, bo bliżej xD do dziś jestem jej wdzięczna xDDD
a jeśli chodzi o statystyki - mnie zwykle interesuje tylko liczba osób na miejsce na najpopularniejszych kierunkach albo na tych, które są mi jakoś bliskie. idealna okazja, żeby ponarzekać na coś xd inne statystyki widzę tylko, jak ktoś mi je linknie na fejsie, bo nigdy nie wiem, kiedy się pojawiają te wszystkie rankingi uczelni, kierunków, bla bla bla, a googlanie tego to za dużo roboty xd

w końcu! <3 nikt biednego karola nie docenia, a to taki fajny facet był!
blah, 'generał...'. styl kadena-bandrowskiego mnie tak usypia, że wstrzymam się od dalszych komentarzy xd starczy powiedzieć, że 'miasto mojej matki' czytałam do poduszki bodaj tydzień xD a 'opętani' są na tyle niszowi [by nie powiedzieć hipsterscy], że można ich sobie odpuścić i zostawić na weselsze czasy, kiedy człowiek nie będzie przytłoczony listą lektur xd no i, wiadomo, lepsza dziewczyna syriusza niż czytanie 'opętanych' <3
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Doceniamy Strona Główna -> Rozmowy oceniających Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin